Page 433 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 433

jego maszynką już tak mi się nie podobało. Całkiem zapomniałem, jak się trzyma
             ostrze tego instrumentu w ręku i jeden palec plątał mi się z drugim. Zaraz zaczęły
             się pojawiać na skórze czerwone pasemka krwi. Do tego Abramek nieustannie
             kręcił się koło mnie, udzielając swoich mądrych rad. Właśnie miałem się namyd-
             lić drugi raz, gdy spojrzał w lustro i wykrzyknął: „Zobacz, wyglądasz tak samo
             jak tata!” – a wówczas moja ręka zatrzymała się. Abramek zaśmiał się: „Czemu
             stoisz jak golem ? Mydło kapie ci na spodnie! Ty, mamo, wiesz – podbiega do
                           25
             maszyny do szycia – że ja zrobiłbym to lepiej niż on”. Widzę w lustrze, jak ramiona
             mamy opadają. Przerywa szycie i opiera czoło o maszynę. Abramek obserwuje
             ją i wykrzykuje: „Co jest, mamo, wpadło ci coś do oka?!”. I zaczyna jej doradzać,
             jak się tego czegoś pozbyć. Stoję przed lustrem i już nie widzę, co się wokół
             dzieje. Ale Abramek nie pozwala mi za długo rozmyślać. Przynosi stołek i mówi:
             „Dawidzie, popatrz tylko, zrobię to za ciebie… Usiądź, popatrz tylko, pozwól mi…”
                Pozwalam. Po pierwsze wiem, że nie odpuści, po drugie, dlaczego nie zrobić
             mu tej przyjemności? A po trzecie, faktycznie bolą mnie ręce od nieustannego
             trzymania w górze. Oto rozpoczyna się operacja. Siedzę jak u dentysty. Biały
             ręcznik pod szyją, a Abramek zajęty przy kranie. Moczy chusteczkę, wykręca
             ją i przykłada do mojej twarzy mokry kompres. Obiema rękami uderza mnie po
             policzkach, a ja – pod chusteczką – pękam ze śmiechu. Skończywszy pierwszy
             akt, bierze się do drugiego. Rozrywa papierową serwetkę na małe kawałeczki,
             każdą z nich moczy splunięciem, po czym okleja nimi rozcięte miejsca na mojej
             twarzy i szyi. Ma tyle do oklepywania, że obu nam zaczyna brakować cierpliwości
             i postanawiamy zostawić resztę tak, jak jest. Wstaję z operacyjnego stołka i spo-
             glądam do lustra. Moja twarz jest pokryta setką białych papierków… Abramek
             ciągnie mnie do mamy, aby jej pokazać, jak wyglądam. Ale mama nie podnosi
             głowy…
                Między mną a Rachelą zaczął się nowy rozdział. Poza tym, że chodzimy razem
             do gimnazjum, to rzadziej ją widuję. Oboje jesteśmy zajęci naszymi problemami
             domowymi. Ale gdy się spotykamy, zapominamy o wszystkim. Wydaje się nam,
             że nic się nie wydarzyło na świecie, a jeśli coś się jednak stało, to tylko pomiędzy
             nami. Od niedawna chodzimy pod ramię. Nie puszczam jej ręki nawet wówczas,
             gdy spotykamy kogoś z przyjaciół albo znajomych.
                Kochamy się. Mniej rozmawiamy, ale teraz nasze dłonie i nasze ciała prze-
             mawiają swoim językiem. Jeśli już rozmawiamy, to najczęściej o naszej miłości.
             Dobrze jest o tym mówić. Wówczas czas się cofa i wydaje się, że to, o czym
             rozmawiamy, jest ważniejsze niż cały świat i może trwać setki lat. Rachela snuje
             plany. Marzy o domku, w którym zamieszkamy oboje. Ściany będą zastawione
             książkami od podłogi po sufit. Powiada, że w naszym oknie będą stały donice



             25   Golem – według żydowskiej tradycji istota zbudowana z gliny na kształt człowieka, ale pozbawiona
                duszy, mowy i wolnej woli, tu w znaczeniu: gliniany posąg.        431
   428   429   430   431   432   433   434   435   436   437   438