Page 588 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom drugi.
P. 588
kryjówką, czyli dokładnie tym, czego potrzebuje bractwo studiujących Gemarę
– We-ohawto Le-rejacho Ko-mojcho.
Kiedy wyszli na górę, Toffi-Żyd przetarł rękawem oczy i trzymając swoje
pakunki, ukłonił się Kulawemu Królowi: – Nie lękajmy się niczego – powiedział
– to było w górze pisane, że twoją drogą jest opuścić getto, a moją – pozostać
tutaj. – Ale Kulawy Król nie potrzebował już tych słów otuchy.
W piwnicy paliła się brudna lampka, rzucając skąpe światło na ściany i omijając
kąt w pobliżu pieca, gdzie spało dziewięcioro owiniętych w szmaty maluchów –
42
dzieci Małego Żyda. On sam odziany tylko w jarmułkę i cice-kanfes , stał przy
kuchni z brodą nad glinianym garnkiem. Drewnianą łyżką mieszał cukier i miód,
z których przygotowywał na następny dzień „dobrze stwardniałe” cukierki toffi.
Znad garnka unosiła się wilgotna para, spowijając jego głowę i kłębiąc się przy
szybach zamarzniętego okienka. Spojrzenie sprzedawcy toffi zanurzone było
we wnętrzu naczynia, ale nastawiał jedno ucho, aby słyszeć stojącego w kącie
jeszybotnika , który uporczywie zadawał mu podchwytliwe pytania, a jednocze-
43
44
śnie by uchwycić melodię Gemary dochodzącą od strony stołu, przy którym
siedziało i kiwało się w jej rytm paru młodzieńców. Drugie ucho skierował ku
drugiej stronie, gdzie siedziało kilku sąsiadów z podwórka.
Stojący obok niego chłopaczek przysłuchiwał się studiującym, którzy z rzadka
wychodzili na światło dzienne, a jedli to, w co zaopatrywali ich Żydzi z bractwa.
Toffi-Żyd trząsł się nad nimi jak kwoka nad swoimi kurczętami, dając im odczuć,
że od nich niemal zależy istnienie świata, jakby faktycznie tym swoim studio-
waniem byli w stanie uratować getto od zagłady. Oni zaś widzieli w tym małym
człowieczku jednego z lamedwowników, albo co najmniej świętego rebego, który
jeszcze się nie ujawnił. Mogli z nim rozmawiać na każdy temat, bez obaw wyjawiali
mu swoje wątpliwości, a omawiając je z nim, nie czuli się ludźmi grzesznymi. Po
prostu robiło się im lżej na duszy. Ale zawsze, gdy któryś z nich się zapomniał,
nazywając go „rebe”, ten drobny człowiek kipiał ze złości, jakby mu na odcisk
nadepnięto: – Litości, jaki ze mnie rebe, he? Nie pozwolę stroić z siebie żartów.
Mowy nie ma! Ani ze mnie, ani z urzędu naszych rabinów.
Dzisiaj ten uparty chłopak nie odstępował go na krok. W pewnym momencie
zwracając się do niego per rebe i patrząc mu prosto w twarz, zapytał: – Rebe,
skąd się w was bierze taka siła?
Mężczyzna otarł twarz z pary. Ten młody uparciuch nie był w stanie dziś wy-
prowadzić go z równowagi: – Jaka siła, głuptasie? Nie widzisz, że byle podmuch
może mnie przewrócić?
42 Cice-kanfes – mały tałes noszony pod ubraniem przez ortodoksyjnych Żydów.
43 Jeszybotnik – uczeń jesziwy, wyższej szkoły talmudycznej.
586 44 Melodia Gemary – Talmud podobnie jak Tora odczytywany jest z charakterystycznym zaśpiewem.