Page 534 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi - Chava Rosenfarb. Drzewo życia - tom pierwszy.
P. 534

by obserwować je w sposób obiektywny”. Odwraca ode mnie głowę i szepcze:
           „Może masz rację. Ale ja nie mam do tego talentu. Po prostu dziś nie potrafię
           patrzeć na człowieka jak na abstrakcję. Z dystansu. Nie potrafię myśleć logicznie,
           Michale”. Mówi ledwo słyszalnym głosem. „Czuję się za bardzo zaangażowany
           w obiekt badań. Może to moja klęska jako psychologa. Może cała psychologia to
           klęska?” Jestem świadom, że przemawia przez niego rozgoryczenie, więc mówię:
           „Wszystko, co powinieneś zrobić jako człowiek nauki, jesteś w stanie zrobić.
           Twoim obowiązkiem nie jest wyciąganie wniosków, lecz rejestrowanie ludzkiego
           zachowania. Wnioski będą wyciągnięte później. Z właściwej perspektywy”. Od-
           powiada mi, że nawet to trzeba robić w sposób obiektywny, że wszystko, co by
           opisywał i co by wybierał do rejestrowania, byłoby naznaczone jego osobistym
           sposobem patrzenia, które z kolei jest zdeterminowane przez te same warunki,
           w których znajduje się wraz z obiektami obserwacji. A to już – powiada – nie jest
           nauka. Mówię mu o rejestrowaniu nagich faktów. Powiada, że doszedł do wnios-
           ku, że nie istnieją takowe. Robię się zły i pytam, czy w ogóle wierzy w prawdę
           obiektywną. Odpowiada mi, że już nie… I przy tym zostajemy.
             Czasami zdarzają się nam dobre wieczory. Dzieje się to samo z siebie – w spo-
           sób nagły i nieoczekiwany. Rozmawiamy o drobiazgach, rzeczach codziennych,
           ale czujemy się sobie bliscy. Przyjaźń staje się przyjemna i człowiekowi jest w niej
           wygodnie jak w parze starych, wiernych bamboszy. W takie wieczory kręcimy
           się – trzej kawalerowie – wokół mojej mamy jak kurczaki wokół kwoki. Z nią
           jest wesoło, choć nie zabawia nas śmiesznymi opowiastkami. Chłopcy lgną do
           niej, jakby to ona przyniosła ich na ten świat. Nawet naburmuszony Gutman.
           Powinnaś zobaczyć, jak się do niej przymila, jak żebrze o pochwałę, o dobre
           słowo. Dziwne to uczucie dzielić z kimś własną matkę. Człowiek jest zazdrosny
           i chce mieć ją tylko dla siebie.
             Poza wiadomościami o moich przyjaciołach pewnie chciałabyś też usłyszeć
           słowo o mnie samym. A więc tak: moja stopa zagoiła się, tylko został jeden dro-
           biazg – kuleję i tak będzie już do końca moich dni na tym bożym świecie. Ale
           jeszcze tydzień albo dwa i zapomnę o niej i o sobie. Wrócę do zawodu, który na
           razie praktykuję wśród sąsiadów.
             Dzisiaj wigilia Nowego Roku, Mirele. Co teraz porabiasz? Czy myślisz o mnie
           w tej chwili? Mówię do Szafrana o prawdach obiektywnych, o logice i suchych
           faktach – a tymczasem tak bardzo chciałbym wierzyć w telepatię, w zjawiska
           paranormalne. List ten, jak poprzednie, prawdopodobnie do Ciebie nie dotrze.
           Mimo to chcę, abyś go przeczytała i poczuła, co z sobą niesie. Czy to pragnienie
           się spełni? Chciałbym Ci życzyć szczęśliwego nowego roku. A Ty – też mi tego
           życzysz? Jaki sens ma składanie sobie życzeń, o których wiadomo, że się nie
           spełnią? Nasz nowy rok zacznie się dopiero wówczas, gdy będę Cię trzymał
           w ramionach. Tymczasem wciąż jest stary rok… Kocham Cię… Dobrej nocy.

    532                                                            Twój Michał
   529   530   531   532   533   534   535   536   537   538   539